niedziela, 2 listopada 2014

II CZĘŚĆ

A WIĘC... TUTAJ MACIE LINKA DO DRUGIEJ CZĘŚCI :)

RIDE OR DIE FANFICTION


ZAPRASZAM SERDECZNIE :)

EPILOG

Perrie's  POV

Nikt ie wiedział jak to się stało. Dlaczego Letty nie żyje. To było najgorsze. Nie mogliśmy się pożegnać z nią. Powiedzieć chociaż krótkie 'pa'. Najgorzej było z Harrym... Kompletnie się załamał. Całymi dniami tylko pił i obwiniał się za to.
Dzisiaj jest pogrzeb. Nie wiem jak go przetrwam.... Wywlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się i pomalowałam.
Na dole czekał na mnie Zayn. Nie miałam ochoty nic zjeść ani pić. 
Przywitałam się z chłopakiem i skierowaliśmy się do samochodu.
Mimo iż z Let ni byłam zbyt blisko, to bardzo mi jej brakuje. Najbardziej jej uśmiechu. Była taką specyficzną osobą... A teraz jej nie ma...
Malik zaparkował przed cmentarzem. Byli tam wszyscy... Niall, Liam, Louis, Eleanor, Dom, Brian, Mia, Harry, Mama Letty, Aria... Wszyscy z jej otoczenia. Nawet Adam był. Ona tak zawsze na niego narzekała... Dobrze, że wzięłam tonę chusteczek.
Każdy zebrał się nad jej nagrobkiem. Wyryty był na nim napis: Ride or die...
No tak.. Jedź albo giń.
Po moich policzkach zaczęły ciec słone łzy. Wyjmowałam z torebki kolejne paczki chusteczek.
- Spoczywaj w spokoju Aniołku. - szepnęłam na sam koniec pogrzebu.


~*~
A więc... Koniec... To na prawdę koniec... Eh... No ale, mam nadzieję, że spotkamy się w 2 części)

Rozdział 18.

N O T K A
* miesiąc później*

Wiele rzeczy ostatnio się działo....
Aria znalazła sobie mieszkanie, prawie codziennie jestem u Harry'ego, a Mama... Mam wyjechała o Satnów, o swojego chłopaka. Szczerze? Nie spodziewałam się tego, że to będzie nasz stary sąsiad, pan Josh Simons. Dziwne, nie?
Dzisiaj jadę z Harrym, Arią i kumplami Hazzy nad jezioro. Zayn, Liam, Lou i Niall są spoko. Tak samo jak El i Pezz - El jest dziewczyną Lou, Perrie Zayna.
Bym zapomniała! Mark odczepił się, ale to jakieś nie w jego stylu...
I w co się ubrać?
Jest ciepło, więc... Chyba jednak postawę na ten zestaw.

A! I mój styl stał się bardziej kolorowy.
Nie jestem już tą starą, zrzędliwą Letty. Nie, jestem wesołą Letty. Tak! To możliwe!
Ubrałam się i zbiegłam na dół do kuchni. Wzięłam jabłko i zaczęłam jeść. Nie byłam jakoś specjalnie głodna. Zrobiłam jeszcze wie kanapki i schowałam je do torby. Może potem zjem.
Spakowałam jeszcze wodę i wyszłam z domu.

***

- Siema, lenie! - krzyknęłam wychodząc z samochodu.
Wszyscy już byli na plaży. Eleanor z Louisem całowali się, Niall, Liam, Zayn, Perrie i Aria byli w wodzie, a Hazz siedział na kocu.
Wzięłam torbę z tylniego siedzenia i usiałam obok Harry'ego, wcześniej rozbierając się do stroju kąpielowego.
- Zdejmij i to. - szepnął i do ucha.
Mówiłam, że Hazz stał się zboczony? I że kochałam się z nim, i to już nie raz? Nie? To teraz mówię.
- Harry... - skarciłam go.
- Letty... - przedrzeźniał mnie.
- Chodź do wody. - wstałam i pociągnęłam go.
Poszedł za mną. A raczej ze mną na rękach.
- Harry! Ty debilu! Puść mnie! - krzyczałam śmiejąc się.
Zaczął biec w kierunku pomostu. O nie. On chyba nie che skoczyć!
- Harry! - tylko tyle zdążyłam wykrzyczeć, ponieważ skoczył.
Zabije go! Normalnie uduszę!
Wynurzyłam się z wody i podpłynęłam do Harry'ego który uśmiechał się jak debil.
- Zajebie Cię kiedyś! - wskoczyłam mu na plecy.
- Oj cicho bądź. - pocałował mnie
Jego pocałunki są niezwykłe. Takie delikatne, a za razem namiętne.
Jest wspaniały.

***

- Letty! Jesteś! - zawołał już zlany Lou.
Ile oni musieli wypić w godzinę?! Boże... Jakie menele...
- Jestem, jestem. - zaśmiałam się z niego i przytuliłam na powitanie. - Gdzie reszta?
- Nie wiem... Pewnie, gdzieś tańczą, albo się bzykają. - westchnął.
Zakryłam usta dłonią by nie wybuchnąć śmiechem. 
Lou to niezły jajcarz, ale gdy przez niego aklohol przemawia, to nawet skałą by ze śmiechu pękła. Mówię prawdę! 
- Pójdę ich poszukać. - uśmiechnęłam się.
Przepychałam się przez tłumy ludzi, którzy albo tańczyli, albo gdzieś się bzykali. Masakra.... Czy Ci ludzie nie mogli by iść przynajmniej do sypialni?Tylko powybijać...
Poczułam szarpnięcia za ramię. Już miałam przyłożyć temu komuś, ale zorientowałam się, że to Pezz.
- Heej! - uśmiechnęłam się. - Już miałaś ode nie dostać! Wystraszyłaś mnie!
Jej wyraz twarzy... Coś było nie tak..
Po pierwsze: NIE UŚMIECHA SIĘ, CO NIE JEST W JEJ STYLU.
Po drugie: MA TĄ MINĘ TYPU ' COŚ SIĘ KURWA ZARAZ STANIE ', WIĘC...
- Co jest, mów. - westchnęłam.
- Mark.... On tu jest. - bąknęła.
CO?! Jak n tu się znalazł?! Przecież...
Chwila! Czemu ja się przejmuję? Nawet gdybym sama nie dała sobie rady to mam Hazze, no nie? A pro po... Muszę go poszukać.
- Uważaj na siebie Perrie, ja idę szukać Harry'ego. - westchnęłam po raz kolejny.
Dziewczyna oddaliła się, jak i ja.
Chodziłam i szukałam.... W pewnej chwili miałam się poddać, ale weszłam na korytarz przy łazience, a że miałam ogromną potrzebę...
Przy jednej ze ścian jakaś dwójka osób całowała się. Boże... Czy to nie jest Amelia? I... HARRY?!
- Co to kurwa ma być?! - wrzasnęłam.
Oboje oderwali się od siebie. Oj przepraszam, że Wam kurwa przerwałam!
- Letty.. Ja... Ja Ci wszystko wyjaśnię! - odezwał się.
- Spierdalaj kutasie! - splunęłam.
Na twarzy Nelson pojawił się uśmiech.
Nie czekając na nic, pożegnałam ich fakasem i odeszłam. Nie, odbiegłam od nich kierując się w stronę samochodu.
Nie mogę tu dłużej zostać. O nie!
Wsiadłam do Toyoty od... No właśnie! OD NIEGO! Ugh...
Wyjechałam na drogę. Nie, ja wpierdoliłam się nie drogę!
Nie jechał za mną, nawet nie wybiegł... Szczerze? To dobrze... chyba.
Zatrzymałam się na czerwonym świetle.
Obok mnie podjechała czarna Honda. Spojrzałam w stronę kierowcy... O kurwa...
Uśmiechał się i to jak! Pytanie brzmi następująco: CZEGO ON CHCE?
Nie powie... Bałam się jak cholera dlatego ruszyłam z piskiem opon mając w dupie, czy jest zielone, czy też nie. Pech chciał, że nic nie zrobiłam jeszcze z Toyotą... Seryjny silnik... 
Jechałam 129 km/h przez miasto i to po krętych drogach. Spojrzałam w lusterko. Jedzie za mną. Powtórzę: O KURWA.
W pewnym momencie poczułam, że dachuję. Nie mogłam nic z tym zrobić. Nic. Byłam zdana na łaskę Boga. 
 Samochód zatrzymał się na dachu. Czułam, że leci i krew. Chciałam wygrzebać się z auta, ale...
- Kochanie... I tak się Ci nie uda. - strzał.
Wystarczył tylko jeden bym umarła....



~*~
I mamy zakończenie pierwszej części... Został nam tylko epilog i biorę się za pisanie 2 części! Jupila! Tym razem przeniesiemy się do Tokio. Tylko tyle mogę Wam powiedzieć ;) Kocham Was <3

środa, 15 października 2014

Rozdział 17.


PROSZĘ PRZECZYTAJ NOTKĘ, KTÓRA PEWNIE I TAK ZANUDZI CIĘ NA ŚMIERĆ, ALE MOŻE BĘDZIESZ ZNAĆ ODPOWIEDŹ NA MOJE PYTANIE :)


Rano obudziłam się około 10.Nikogo nie było w łóżku.
Nadal nie dociera to do mnie. Mam chłopaka. Harry jest moim chłopakiem. Harry jest z Lost. Właśnie. Gdyby nie to, że jest z gangu z którym rywalizujemy to nie było by problemu. Nic nigdy nie może być idealnie, prawda? Nic nie może być tak jak bym chciała.
Moja komórka zaczęła wibrować, a na ekranie widniała nazwa 'Mama'.
- Halo? -odebrałam.
- Letty, gdzie jesteś? Jestem w domu razem z Arią, a Ciebie nie ma. Coś się stało?
- Nie nic, nocowałam u Doma. Za niedługa będę w domu.
- No dobrze. Czekamy. Pa, pa. - rozłączyła się.
Aria przyjechała? Boże, jak dawno się z nią nie widziałam. Ostatni raz był chyba przed naszą ucieczką. Taaa... 3 lata temu.
Do pokoju wszedł Harry.
- Cześć. - uśmiechnął się.
- Hej. - odpowiedziałam tym samym.
- Trzymaj, zrobiłem Ci śniadanie. - podał mi tackę na której był talerz z omletem i szklanka z sokiem pomarańczowym.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
Siedział cały czas przy mnie jakby bał się, że mu gdzie ucieknę. Odejdę na zawsze.
- Muszę zaraz wracać do domu. - oznajmiłam po skończonym posiłku.
- Dobrze, twoje ciuchy są tam na krześle. - wskazał na mebel. - Daj, zaniosę do kuchni, a ty się przebierz.
Oddałam mu tackę i gdy wyszedł z pokoju przebrałam się.
Wyszłam z jego sypialni i ruszyłam w kierunku kuchni.
- Już jadę, zobaczymy się później, ok? - przytuliłam go od tyłu.
- Jasne. - obrócił się tak, że staliśmy twarzą, w twarz.
- Pa. - ucałowałam go w usta.

***

Fajnie jest wracać do domu i wiedzieć, że ktoś na Ciebie czeka. Albo, że nie musisz się bać, że coś stanie się twojej rodzinie. Ale najpierw, muszę podjechać do pracy, a dopiero potem do domu.
Zaparkowałam na parkingu dla pracowników i wiecie co zobaczyłam? RÓŻOWEGO NISSANA. CO ONA TU ZNOWU, KURWA ROBI?!
Wyszłam z samochodu jak oparzona. On chyba nie ma zamiaru jej tuta zatrudnić, no nie?! Nie ma zielonego pojęcia o mechanice, a po za tym jej rodzice są taaacy bogaci, więc po chuja ona tutaj?!
Weszłam do warsztatu i od razu Jake odezwał się do mnie:
- Tylko ich tam nie pozabijaj!
Słyszałam ich stłumione śmiechy.
Nie pozabijam ich. Na razie. Jestem psychiczna? Ja? Nieeee, wcaleee.
Pchnęłam drewnianą powłokę i weszłam do biura Prix'a.
Co zobaczyłam? JĄ na kolanach mojego szefa!
- Nie będę wnikać co tam robicie, ale potrzebuje urlop do końca tygodnia. - prychnęłam.
- Do końca tygodnia? Myślałem, że popracujesz z Amelią. - uśmiechnął się złowieszczo.
- Spierdalaj. - splunęłam.
- Och... Co taka zła jesteś? Styles nie chciał Cię przelecieć?  - drwił ze mnie.
- Przeginasz Prix! - warknęłam.
- Amelia zostaw nas samych. - dodałam.
- Chyba śnisz. - odpowiedziała.
Nie mam zamiaru z nią gadać. Po prostu podeszłam i pociągnęłam ją za kłaki i wyciągnęłam z biura. Ale nie zaprzestałam na tym. Potrzebuję się wyładować, więc ciągnęłam ją przez warsztat.
Widziałam zdziwione miny chłopaków.
- Letty! - obróciłam się i w drzwiach zobaczyłam Harry'ego.
O nie. Nie odpuszczę jej! Albo?
Puściłam ją, na co upadłą na podłogę. Kopnęłam ją i podeszłam do Stylesa.
- Co znowu Ci zrobiła? - zachichotał.
Przypomniało mi się, gdy nie świadomie ją uratował w dzień  którym się poznaliśmy.
- Nawet się nie pytaj... - pokręciłam głową.
Uśmiechnął się tylko lekko.
- Letty! Jesteś zwol... Dzień dobry panie Styles. - wybiegł z pokoju Adam.
- Jestem zwolniona? Zajebiście! Weź wypierdalaj! Chodź Harry. - pociągnęłam Harry'ego za łokieć.
Jestem mu wdzięczna, że nie stawiał się tylko poszedł za mną. Znaleźliśmy się przy moim samochodzie.
- O co chodzi? - spytał się.
- Amelia. - warknęłam.
Nadal się nie uspokoiłam. Nie potrafię z minuty na minutę zmienić swojego nastroju. Nie jestem taka.


***


- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Letty! - rzuciła mi się na szyję Aria.
Jak dawno nie widziałam jej! Pamiętam, gdy byłam jeszcze w L.A. codziennie spotykałyśmy się. W wakacje jeździłyśmy razem na plażę wyrywać chłopaków. To były czasy...
A teraz? Zabójstwa, gangi... Wtedy były tylko wyścigi, więc jakoś można było wytrzymać....
- Chodźmy dalej. - zaśmiałam się
Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy gadać.
- Gdzie jest moja Mama tak w ogóle jest?
- Poszła do sklepu.
- Spoko. Może porobimy coś razem? - zaproponowałam.
- Zwiedziłabym Londyn... Wiesz, muszę wiedzieć co i jak, jak mam tutaj mieszkać.
- Co?! - ona ma tu mieszkać?
- No tak. - uśmiechnęła się
Przytuliłam ją do siebie. Jestem pewna, że polubi to miasto.
- Mam pomysł... Masz prawko, prawda?
- Mam, ale amerykańskie.
- Ale nie masz samochodu?
- No nie.
- To skołujemy Ci jakieś.

***

Znowu dylemat w co się ubrać... Jednak padło na prosty, ale ładny zestaw.

Ubrałam się i pomalowałam, po czym zeszłam na dół. Stałam i czekałam na Arię. Po 5 minatch zeszła na dół ubrana w ten zestaw.

- Gotowa? - zapytałam.
W odpowiedzi pokiwała głową.
- No to jedziemy. - chwyciłam kluczyki od Plymoutha i wyszłyśmy.
Podczas jazdy dostałam SMS-a od Harry'ego:

Co ty na to, żeby pojechać na wyścigi? x :)

Chyba Aria, nie będzie miała przeciwko, aby Hazz o nas przyłączył no nie?

Ciekawa propozycja... Właśnie na nie jadę z kuzynką, więc jak chcesz to możesz do nas dołączyć. Będę tam gdzie zawsze. x 

Szybko dostałam odpowiedź :

Spójrz w lusterko. :)

Zrobiłam o co prosił i... Jak on się znalazł za nami?! Pokręciłam głową uśmiechając się i przyśpieszyłam.
- Co jest? - zapytała Aria.
- Widzisz to szare Audi za nami? - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Noo...
- Tam jest Harry, mój chłopak.
- Ty masz chłopaka? Nie wierzę! - zaśmiała się.
- Ja też. - zatrzymałam się na światłach.
Obok podjechał Harry i otworzył szybę po stronie pasażera. To samo zrobiłam ze swoją szybą.
- Gdzie Panie jadą? - spytał z uśmiecham na twarzy.
- Gdzie jedziemy Panie Styles? Jedziemy po samochód dla o to tej Panny. - wskazałam na kuzynkę.
- Czy mógł bym się przyłączyć?
- Oczywiście tylko nas dogoń! - ruszyłam z piskiem opon.
W lusterkach widziałam, że ruszył tuż po nas, ale to ja byłam na przedzie.
Skręciłam w prawo, w ślepą uliczkę. Wpadłam do niej na ręcznym i zatrzymałam się. Wsiadla z samochodu i podeszłam do Harry'ego.
- Coś słabo Ci idzie. - przytuliłam go.
- Dałem Ci wygrać. - uśmiechnął się.
- Taa na pewno. - oderwałam się od niego.
Aria siedziała cały czas w samochodzie. Wstydziła się  czy co?
- Poczekaj. - szepnęłam do niego.
Podeszłam od strony pasażera i zapukałam w zamknięte okno. Otworzyła je.
- Co jest? - zapytałam.
Odblokowała telefon i pokazały i SMS-a.

Od: Mark
Widzę, że teraz jesteś w Londynie, co? I to z Letty? Powiem Ci jedną rzecz: Z chęcią zabije Ciebie i ją więc... Do zobaczenia ;)

- Kurwa..- szepnęłam.




_______________________

Czas na najnudniejszą notkę... Umie ktoś z Was robić szablony na bloga? Jeżeli tak, to byłabym bardzo wdzięczna za szablon <3 A może znacie osobę która by mogła mi to zrobić? Podalibyście mi do niej kontakt?
To byłą pierwsza sprawa, a druga dotyczy komentarzy... 9 KOMENTARZY POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM! WOOOOW! JESTEŚCIE KOCHANI <3 
Mam nadzieję, że rozdział nie należy do najgorszych xd
Mam też nowe opowiadanie: KLIK i serdeznie zapraszam <3
Ten fanfiction jest rónież o Harrym. Jest troszkę podobny do tego, ponieważ tam też występują wyścigi ;)

KOMENTARZ = SZACUNEK DlA AUTORKI <3

środa, 1 października 2014

Rozdział 16.

PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE NOTKĘ, TO ZALEŻY OD TEGO CZY BLOG BĘDZIE KONTYNUOWANY! 




- Słucham?! - krzyknęłam.
On mnie kocha? No błagam Was... Znamy się miesiąc bądź półtorej, a ten mówi mi, że mnie kocha. On w ogóle wie co to znaczy? Miłość?
- To co słyszałaś... zakochałem się... w Tobie. - odparł.
- Nie... Harry, Ty nie możesz... - wybełkotałam.
Mnie się nie kocha... Mnie się nienawidzi. Jedyna osoba kochająca mnie to Mama... Zresztą ciekawe kiedy wróci....
- Dlaczego?
- Bo mnie się nie kocha.
Odeszłam i wsiadłam do samochodu.
Musiałam odjechać.
Nie.
Musiałam zapalić.
Tak, to jest to czego mi potrzeba. Nikotyny.
Odpaliłam samochód i odjechałam kierując się w stronę Londynu.


Harry's POV

Wyznałem jej miłość, a ona po prostu odjechała.
Rozumiem. Mogła się zdenerwować, gdy dowiedziała się o tym, że jestem tylko wtyczką, ale... Ja co niej coś czuję.
Wiem, że brzmię jak pierdolony romantyk, ale tak jest.
Nie odpuszczę. Porozmawiam z nią i jeżeli powie mi, że mam wypierdalać - tak zrobię.
Jutro po południu do niej pojadę.
Ruszyłem się w końcu i wsiadłem do auta. Pojadę do domu i to przemyślę.
Nie mam zamiaru wracać do penthouse'u ojca. Nie kręci mnie bogactwo. To nie dla mnie, dlatego pojadę do swojego mieszkania.
A jak mówimy już o kasie, to to że jestem wspólnikiem paru firm, zawdzięczam tacie. To mnie tak, że tego pragnąłem, ja nawet nie chciałem, wolałem, i wolę, pracować w warsztacie, tak jak Letty. Ale oczywiście, Ojciec chce abym żył w luksusach i kupił mi warsztat mechaniczny. Normalnie super.


Letty's POV

Muszę odetchnąć. Muszę po prostu odpocząć.
Ale gdzie?
Wiem. Pojadę do warsztatu. Pogrzebię w samochodzie.
Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć? Kocham mnie? To niemożliwe! Przecież znamy się tak krótko... Wiem jedną rzecz - ja do niego nic nie czuję. To jest pewne.

***

Dobrze, że mam klucze do pracy.
Otworzyłam bramę i wjechałam na podnośnik.
Pusto. Ciemno. Nikogo nie ma.
Dziwisz się Ortiz? Jest środek nocy! Wszyscy śpią, tylko nie ty wariatko! Och... zamknij się.
Wyszłam z samochodu i włączyłam podnośnik. Zostawiając auto poszłam po narzędzia. Nie było ich na swoim miejscu. Ught... Czy oni na prawdę nie umieją odkładać rzeczy na ich miejsce? Czasami są tak wkurwiający, ale lubię moich kolegów z pracy.
Pamiętam mój pierwszy dzień w pracy. Rzucali jakieś tanie teksty na podryw, albo po prostu proponowali seks na masce od samochodu. Taa... Pamiętam tez jak Maks oberwał ode mnie. Od tam tego zdarzenia nikt do mnie nie zarywał.
W końcu znalazłam skrzynki i ruszyłam w stronę samochodu.
Wcześniej wyjrzałam przez okno i zauważyłam zaparkowanego czarnego Range Rovera. Pewnie ktoś zaparkował i poszedł do klubu. Właśnie! Nie daleko warsztatu est klub, więc jeżeli jest się w nim w nocy i robi się coś, to można muzyki posłuchać. Nawet fajną ją mają.
Czy mi się zdaje czy ktoś stoi przy moim samochodzie? Nieee. Nie zdaje mi się. Chwila... CO?!
- Odejdź. Od. Mojego. Samochodu. JUŻ! - warknęłam upuszczając skrzynki.
Wzięłam pierwsze lepsze narzędzie. Padło na młotek.
- Spokojnie Letty. Mam dla Ciebie ofertę. - przemówił damski głos.
- Zadałam pytanie, KIM JESTEŚ. - warknęłam.
Kobieta odwróciła się w moją stronę i rzuciła telefon. Zaczął dzwonić
- Obierz.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Witaj Let. Jestem Braga. I mam dla Ciebie propozycję.


Harry's POV

Siedziałem w samochodzie pod warsztatem w którym pracuje Ortiz.
Wiem, że przyjechała tutaj. To można było wyczuć w promieniu 100 kilometrów. Byłem w stanie czekać na nią nawet cały dzień. Muszę z nią się spotkać. Muszę z nią porozmawiać. Nie odpuszczę Nie ma mowy. Dopiero gdy mi powie prosto  oczy, żebym się odpierdolił to tak zrobię.
W pewnym momencie do budynku weszła jakaś dziewczyna.
Letty zadzwoniła po koleżankę? Nie, na pewno nie. Chociaż? Nie wiem i to mnie denerwuje.


Letty's POV

*kilka godzin później*

- Letty! Chodź do mnie! - woła ze swojego biura Adam.
Czego on znowu może chcieć?
No nic. Odłożyłam śrubokręt i poszłam.
Popchnęłam drewnianą powłokę i ujrzałam Adama i.... Amelię? CO ONA TUTAJ ROBI?!
- Czego ona tu chce? -warknęłam.
- Nie powinno Cię to obchodzić. Ale czekaj... raczej powinno! Wiesz czemu? Bo będzie dzisiaj Tobie pomagać!
Przepraszam!? Że ONA ma mi dzisiaj pomagać! Po pierwsze: NIC NIE WIE O SAMOCHODACH! Po drugie: NIE BĘDĘ PRACOWAĆ Z DZIWKĄ!
- Chyba Cię pojebało, Prix! - prychnęłam.
Zmroził mnie wzrokiem.
- No chyba, że wolisz spędzić dzisiejszy dzień  warsztacie pana Stylesa.
Chwili, chwila.... Co on powiedział? Pana Stylesa? Przepraszam bardzo?
- Harry'ego? - zapytałam z niedowierzeniem.
- Nie wiem, czy jesteście sobie na 'ty', ale tak. Harry'ego Stylesa.  A więc?
Harry, Amelia, Harry, dziwka, Harry, suka, chłopak który podobno mnie kocha, dziewczyna która jest suką...
- Podaj adres Stylesa. - splunęłam.
- Myślałem, że znasz no ale... - uśmiechnął się do mnie podejrzliwie. - Abbey road 240.
- Nara. - syknęłam i wyszłam.
Podeszłam do samochodu, przy który ostatni grzebałam. Zamknęłam maskę i odłożyłam narzędzia na swoje miejsce.
- Let, gdzie ty idziesz? Jeszcze twoja zmiana się nie skończyła. - wybiegł za mną Jake.
- Nie mam zamiaru pracować z tą dziwką.
- Amielia?
- Mhm. Narka, Jake.
- Pa.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam.
Wybrałam Stylesa, bo chcę z nim sobie pogadać. Wyjaśnić parę spraw. To nie może zostać nie wyjaśnione. Ja chcę wiedzieć wszystko. Oczywiście chodzi mi o to po co się w ogóle pojawił, bo nie rozumiem. Mieliśmy umowę z Lotsami. Oni zostawią nas, a my ich. Proste i każdy zrozumie. Nawet moja mała kuzynka! Nie no, ale oni oczywiście musieli coś spieprzyć. Znaczy, to dla mnie będzie fajne, bo kolejne treningi przed walkami, kolejne walki do nieprzytomności... Sama przyjemność!
Zatrzymałam się przed warsztatem. Stało tam 5 samochodów. Jeden to było Audii R8 Harry'ego, drugi to Saab 9-3 Aero, trzeci BMW M8, czwarty Ford Mustang,a piąty to Dodge Viper. Takiego Dodge nie ma Tej?  Ehh.. Nie ważne.
Wysiadłam z samochodu i udałam się do środka.
- Gdzie jest Wasz szef?
Piękne wejście Letty! 
W środku była czwórka gostków. Gadali sobie, a ja im przerwałam. Jaki smuteczek...
- A ty to kto, panienko? Nie wiesz, ze nie wolno wchodzić tak i przeszkadzać? - odezwał się jeden i do mnie podszedł.
- A mogę wszystko. Gadacie gdzie jest, czy mam na Was to wymusić?
- Oj przestań... Po co Ci Styles? Możesz ze mną się zabawić. - szepnął mnie do ucha.
Przewróciłam oczami i kopnęłam go w brzuch.
- Teraz będziecie gadać? - uśmiechnęłam się.
- Suka. - prychnął ten co leżał na podłodze.
- Waruj. - kopnęłam go.
Reszta dziwne się na mnie patrzyła.
- C tu się dzieje? - usłyszałam TEN zachrypnięty głos.
Spojrzałam w prawo. W drzwiach stał Hazz ubrany w czarne rurki i białą koszulę.
- Jeden z twoich piesków mi podpadł. - wskazała nogą na faceta na podłodze i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Letty... - pokręcił głową uśmiechając się. - Frank, wstawaj. A Wy chłopaki idźcie na zaplecze.
- No, właśnie Frank, wstawaj, nie było tak mocno.
Wyszscy wyszli. Zostałam sama z Harrym.
- A więc...
- Opowiedz mi. Opowiedz mi o wszystkim. Dokładnie, a nie jak wczoraj. - przerwałam mu.
- Ok... Pamiętasz jak się spotkaliśmy?
- Taa... Pod warsztatem.
- Tak. Wtedy Cię śledziłem. Przez 5 dni. Wtedy postanowiłem, że zacznę działać. Dowiedziałem się o Tobie wszystkiego. No prawie... Zamontowałem Ci pluskwę, ale potem, gdy zacząłem coś do Ciebie czuć... Wymontowałem ją. Ze wszystkich samochodów.
- Ok.. Załóżmy, że rozumiem, ale do czego to miało doprowadzić? Ta cała akcja.
- Szczerze? Sam nie wiem. - uśmiechnął się.
Podszedł bliżej. Dzieliły nas milimetry. Patrzeliśmy sobie w oczy.
- Letty, kocham Cię. Naprawdę. Chcę abyś była moja, aby Cię nit nie skrzywdził, ale wiem, że ty nie czujesz tego samego co ja, więc jeżeli powiesz mi, że mam się odpierdolić tak zrobię. Do Ciebie należy decyzja.
Cholera. On mnie kocha i to naprawdę. To wcale nie jest łatwe.
Owszem, przy nim świetnie się czuję, ale czy go kocham?
Harry stał i patrzył na mnie. Położył swoje ręce na moich biodra, a po moi kręgosłupie przebiegły dreszcze.
- Hazz, to nie jest takie łatwe... Nawet gdybym chciała, to ja.... Eh, ciężko by mi było.
- Nazwałaś mnie Hazz? - uśmiechnął się.
- Tak, co w tym złego?
- No nic. Mów dalej.
- Ty jesteś z Lost, a ja z Fast. To nie może dobrze się skończyć...
- Proszę. - widziałam, zę zrobił się smutny.
Zrobiło mi się go żal, a to nie jest normalne u mnie. Serio.
- Dobrze. Dajmy nam szansę.
- Dziękuje. - pocałował mnie.
Nie protestowałam, a wręcz przeciwnie, oddawałam mu je.

***

Siedzimy teraz u Harry'ego w jego starym mieszkaniu i oglądamy jakiś film.
Miło jest takie posiedzieć i nie przejmować się niczym...
- Zostaniesz na noc? - zaproponował Styles.
- Jasne, ale nie mam żadnych ciuchów.
- Dam Co jakieś chodź. - wstał i wstawił w moich kierunku rękę. Chwyciłam ja.
Poszliśmy do jego sypialni. Dał mi jakiś T-shirt i krótkie spodenki.
Poszłam się umyć. Następnie przebrałam się i chciałam iść na kanapę do salonu, ale zatrzymał mnie Harry.
- Nie nie nie, śpisz ze mną w łóżku. - szepnął mi do ucha i poniósł mnie.
Położył mnie na łóżku i sam ułożył się obok.
- Dobranoc, Kochane. - wyszeptał i przytulił się do mnie, a ja do niego.
Tak. Powiedział do mnie 'Kochanie'. Tak, śpimy razem i TAK jesteśmy przytuleni. Tak, jesteśmy parą.



Hej Hej <3
Mamy rozdział 16. po dłuuuuugim czasie :/ Przeprasza Was, ale mam masę lekcji :/ Mam do zrobienia 2 projekty ;c Ale postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej <3
ALE! 
To zależy od Was wgl czy blog będzie kontynuowany! Mało komentarzy jest pod rozdziałami i to nie nie cieszy... A wręcz przeciwnie, jest mi smutno. Ja rozumiem, że nie jest tu 89204725782367389 czytelników, no ale paru jest, prawda? Pod ostatnim rozdziałem są 3 komentarze! Więc proszę, KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ TEN ROZDZIAŁ NIECH SKOMENTUJE, CHCĘ ZOBACZYĆ ILE OSÓB CZYTA MOJE WYPOCINY!

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORKI

środa, 10 września 2014

Rozdział 15.

- Co?!
- Ten twój Harruś pracuje dla Lostów. - powtórzył.
- Po pierwsze, on nie jest mój, a po drugie, skąd wiesz?
- Wpadłem na nich przed godziną.
- A konkretniej? - nie denerwuj się bardziej, Let.
Opowiedział mi wszystko.
Jak tam się znalazł, całą ich rozmowę. Wszystko.
Jestem tak wkurwiona na Stylesa, ale nie do niego wpierw pojadę. Najpierw do domu się przebrać. Jak szybko tam przyjechałam, tak szybko odjechałam. Dom mówił, żebym nic nie odpowiedzialnego nie robiła, a jak co to mam dzwonić.
Po 10 minutach byłam w domu.
Zaparkowałam i wbiegłam przebrać się.




















Napiłam się wody, chwyciłam paczkę fajek i szybko wyszłam z domu zamykając drzwi.
Napisałam Harry'emu, że odwołuję dzisiejsze spotkanie, bo coś mi wypadło.
Ruszyłam.
Nawet nie wiem co Dom robił w Bradford, ale to nie ważne.
Na liczniku widniała liczba 201 KM/h. Nawet wolna jak na autostradę, ale no cóż.... Trzeba myśleć o innych.

***

- No mówię Ci! Połknęła haczyk! Nie jest taka sprytna! - nasłuchiwałam się głosom dochodzącym z hali.
Co Wy macie z tymi halami? - pewnie tak myślicie, hm?
A więc... Hale są zwykle z dala od miasta, gdzie nic się nie dzieje. No chyba, że właśnie jakiś gang go sobie przywłaszczy to radzę nie pojawiać się w okolicy bez zabezpieczenia. Nie żartuję. Raz tak miałam. Dobrze to pamiętam....

~~~ Flashback ~~~

Szłam chyba już 3 godzinę. Nie wiem gdzie jestem. Jest ciemno i zimno. Jedyne o czym marzę to coś na rozgrzanie i własne łóżko, ale nie ma mowy żeby wróciła do domu. Nie po tym co się stało. Nie będę dziwką mojego ojca. Nikogo nie będę dziwką!
Zauważyłam, że znalazłam się poza miastem. 
Ugh... Super.
Zobaczyłam jakieś samochody przy jednej z hal. Może mi powiedzą gdzie jestem i jak dostać się do miasta? Albo dadzą coś ciepłego do picia?
Ruszyłam  w kierunku budynku.

Popchnęłam drzwi,a one otworzyły się skrzypiąc. Wszystkie oczy były zwrócone ku mojej osobie.
W środku byli sami mężczyźni. 
Nie zapowiadało się dobrze.
- Patrzcie kogo my tu mamy... - zbliżył się jeden do mnie.
Teraz wiedziałam, że to był zły pomysł... Czy ja zawsze muszę mieć pecha!?
- Umm... ja... Jak dostać się do Londynu? - wybełkotałam.
Nic nie odpowiedzieli tylko zbliżli się do mnie. Jeden wziął mnie na ręce i gdzie niósł ale ktoś zrobił 'z buta wjeżdżam'.
Tym razem nie ja byłam osobą, którą się interesowali, tylko 2 facetów w drzwiach.
- Czego chcesz Dom?! - krzyknął jeden z nich.
Dom? Dom Toretto? A on czego tu? 
Słyszałam coś o nim. Ściga się i ma problemy z policją.
Popatrzył na mnie i wiedział, że jest coś nie tak, więc strzelił w tego gostka. Na moich oczach umierał. To było straszne, jak dla mnie.Mam tylko 14 lat!
Ten drugi wziął mnie do samochodu i kazał zostać.
Po 5 minutach przyszli i odjechaliśmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta... Nie polecam.
Postanowiłam nie czekać i wbiłam do nich.
Oczywiście, że byli zdziwieni.
A kto by nie był?
Dziewczyna z pistoletem wbija do hali z zamiarem zabicia przynajmniej połowy.
To nie jest normalne.
- Połknęła haczyk? Gdbym to zrobiła to nie było by mnie tu. - podchodziłam powoli.
W ich oczach było widać strach. Każdy bał się o swoje życie.
- Ty. - wskazałam na jakiegoś brzydala. Mógł być o rok ode mnie starszy. - Chodź tu.
Wstał i zaczął do mnie podchodzić, ale po stawieniu 5 kroków dostał kulke w łeb.
- Z Wami też się może tak stać. - dodałam.
Zachowują się jak dzieci, które nie wiedzą co robić.
Rozwaliłam łby jeszcze innej dwójce. Dopiero potem zaczęło się piekło.
Schowałam się za jakimś pudłem.
Mój telefon zaczął wibrować.
Teraz?
TERAZ?
No dobra, odbiorę.
- Halo?! - wrzasnęłam bo prawie dostałam.
- Przestań strzelać.
- Kim jesteś i skąd wiesz, że strzelam?!
- Bo Cię kurwa widzę. Przestań, zabiłaś prawie wszystkich. - rozłączyłam się
Widzi mnie? Kto?!
Ale miał rację... Prawie wszędzie są trupy.
- Letty, porozmawiajmy. - Harry.
Obróciłam się.
To był on.
Niech lepiej spierdala, bo nie wiem co mu zrobię!
- Nie mamy kurwa o czym! - wyminęłam go.
- Czekaj. - szarpnął moje ramię.
- NIE.DOTYKAJ.MNIE. - warknęłam.
- Daj mi to kurwa wytłumaczyć! - wrzasnął.
- No to kurwa proszę bardzo! Ale nie tutaj. Jedź za mną.
Co on chce mi wytłumaczyć? Nie ma czego. Zawiodłam się na nim i tyle. Powiem tylko tyle, chuj mu w dupę.

***
- No to mów. - wyszłam z samochodu i usiadłam na trawie.
- Na samym początku miałem być tylko wtyczką, zaprzyjaźnić się z Tobą, wyciągnąć informacje i tyle, ale ja nie mogę...
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo ja umm...
- Co ty?!
- Do cholery, Letty! Ja chyba się w Tobie zakochałem!


________________________


Za nami rozdział 15 ^^
jakie wrażenia ? :*
Podoba się Wam?  Jak myślicie, jaka będzie reakcja Letty? ^^

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 14.

* parę godzin później*

11:45.
Nie zdążę do pracy. Adam mnie zajebie!
Brzmię jak bym się przejmowała, no nie? Tak nie jest. Prix to mój przyjaciel. Czasami zachowuje się jak totalnym chujem, ale i tak go lubię.
Mamy bardzo podobne charaktery. Gdy ja coś chcę mieć, mam to, tak samo jak on. Jestem wredną suką, a on wrednym chujem.
- Już nie śpisz- Jezu, wystraszył nie.
- Umm.. Tak. - wybełkotałam.
- Chcesz coś zjeść? - typowe pytanie od Harry'ego...
- Nie, dzięki. Będę się zbierać. - wstałam z łóżka.
- Nie zostaniesz? - zrobił się smutny.
To mnie zbiło z tropu.
Zrobił się smutny? Czemu? I tak nie porucha... Tak wiem, jestem genialna.
No ale... jak jest inny powód?
- Ale dlaczego bym miała? - zdziwiłam się.
- Um... Bo... umm.. chciałem... - plątał się w słowach.
Postanowiłam ułatwić mu to wszystko.
- Jasne, zostanę, ale mogę się umyć?
- Tak, dam Ci jakieś ciuchy na przebranie. - wyszedł z pokoju.

***

- Nosz kurwa! - rzucił padem. Zachichotałam.
- No, kochany, musisz popracować nad tym. - poklepałam go po ramieniu.
- Tsaa..
- No nie denerwuj się. Chcesz to możemy się pościgać w realu, dzisiaj ma być gdzieś jakieś wyścigi.
- O której?
- Nie wiem.. 21?
- Odpowiadasz czy się pytasz? - uśmiechnął się.
Pokazał mu język, a on zaśmiał się.
Wstałam z kanapy i skierowałam się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i od razu wypiłam całą jej zawartość.
- A co ty na to - zaczął Harry. - by zamiast iść na wyścigi pójść do klubu?
Co lepsze?
Mam wielką ochotę skopać komuś dupę na wyścigach, ale chciałabym też potańczyć w klubie...
Wyścigi VS Klub...
Wyścigi VS Klub...
Wyścigi VS Klub...
Wyścigi VS Klub...
- A może, pojedziemy na godzinę, lub półtorej, pościgać się, a potem do klubu?
- W sumie? Czemu nie. - uśmiechnął się.
- Harry? - odezwałam się po krótkiej ciszy.
- No?
- Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne.
Poszłam ubrać się w swoje rzeczy.
Jak dobrze, że to dresy, a nie jakaś kiecka.
***
Jak ja nie lubię siedzieć sama w domu. Taka cisza. Ciemno. 
Ciekawe co u Mamy... Nie dzwoni, nie pisze... Trochę się martwię. Zadzwonię do niej.
Wybrałam numer mojej rodzicielki i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po 5 sygnałach odebrała.
- Halo? - powiedziała zaspanym głosem.
Kurwa, zapomniałam o tym, że u nich jest noc!
- Cześć Mamo, co tam u Ciebie? Sorry, że dzwonię w nocy, ale martwiłam się o Ciebie.
- Och, nic nie szkodzi. A tak ogólnie to dobrze. Za niedługo wracam do domu z Jade.
- Jade przyjeżdża? To zajebiście. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- No, wiedziałam, że się ucieszysz. Ale mów co u Ciebie, kochana.
Zaczęłam jej opowiadać, że nic ciekawego się nie działo.
Pytała się o Harry'ego.
Co miałam jej powiedzieć?
'Wczoraj mnie zabrał do siebie wbrew mojej woli, ale ma zajebisty apartament!'
No bez jaj! Proszę Was!
Gadałyśmy tak z 10 minut. Potem poszłam się ubrać.
Siedziałam i oglądałam telewizję, ale telefon zaczął wibrować.
Ekran wyświetlał numer Doma.
- Halo? - odebrałam.
- Hej, Letty, musimy się spotkać. Teraz. - nacisnął na 'teraz'.
- Ale..
- Czekam tam gdzie zawsze, pa. - rozłączył się.
Uuuu... Powiało grozą. 
Był stanowczy. Zbyt stanowczy. Coś musiało złego stać.
No nic. Muszę jechać.
***

- Dom? Jesteś?! - krzyknęłam na całą hale.

- Tak. - wyszedł z jakiegoś kąta.
- O co chodzi? 
- Harry pracuje dla Lotsów.
- Co?!

__________________________________________________________
Mamy rozdział 14! Łiiiiii xd
Jak tam rozpoczęcie? Jaki macie plan lekcji? Ja mam do dupy ._.
A jak już jesteśmy przy szkole itp to chcę Wam powiedzieć, że rozdziały będę poawiać się raz w tygodniu :)

TWITTER LETTY 

TWITTER HARRY'EGO

4 kom = NEXT